sobota, 21 lutego 2015

"Czas wojny" rozdział 1

No hej.
Bardzo was przepraszam za tak długą nie obecność! :( No ale szkoła robi swoje.
Postanowiłam napisać drugie opowiadanie, bo poprzednie trochę  mi nie wyszło. Mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie, że tamtego opowiadania już nie będę pisać :P Ale pewnie te opowiadanie bardziej się wam spodoba ^^

      Był czwartek 31 sierpnia 1939 roku. To był ostatni dzień wakacji, i na zajutrz trzeba było iść do szkoły. Nie każdy lubił powrót do szkoły, ale dzieci wręcz uwielbiały, bo w końcu mogły się spotkać z przyjaciółmi i uczyć się czegoś nowego. Wszyscy byli już spakowani, książki już czekały w plecaku, piórniki, kredki, flamastry, ołówki i takie inne przybory szkolne były już zakupione. Wszyscy byli tak podekscytowani (szczególnie dzieci które szły po raz pierwszy do szkoły), że z trudem zdołali zasnąć. Ten dzień wydawał być się taki szczęśliwy, ale taki nie był.

     1 września nad ranem wybuchła II wojna światowa. Każdego człowieka który mieszkał w tym mieście zbudziły strzały, zrzucane bomby, wybuchy. Z początku nikt nie wiedział co się dzieję, ale później zorientowano się, że właśnie się rozpoczęła II wojna światowa. Wszyscy tatusiowie, mężowie którzy szkolili się do wojska byli gotowi bronić swoją ojczyznę. Mamy i dzieci nie wychodzili z domu, wszyscy schowali się w piwnicach cali roztrzęsieni ze strachu, schowani w jakimś koncie z nadzieją, że to tylko im się śni i zaraz się obudzą. Ale to nie był zły sen. To działo się naprawdę.

     Po ulicy miasta biegła jedenastoletnia dziewczynka która miała na imię Mandy. Miała niedługie, poszarpane, brzydkie brązowe włosy. Na sobie miała jakąś brzydką "sukienkę" w kolorze szaro-zielonym. Nie, tego nie da się nazwać sukienką, to była jakaś szata bądź szmata! Była okropnie brzydka. Mandy miała jedno oko zielone, a drugie brązowo-zielone. Twarz miała całą okaleczoną, brudną a z niektórych miejsc leciała nawet krew. Butów nie miała, chodziła na boso co wcale przyjemne nie było. Dziewczynka była sierotą, jej mama zmarła po porodzie a tata umarł jak miała 3 lata. Później trafiła do sierocińca, ale kiedy miała 9 lat go zlikwidowano i Mandy musiała wychowywać się na ulicy. Nie miała przyjaciół. Żyła w samotności, co było trudne. Teraz dziewczynka musiała się jakoś ukrywać przed strzelcami żeby przeżyć, ale gdzie znalazła jakąś kryjówkę to strzały ją od razu „znajdowały”. W końcu przypomniała sobie o „swoim miejscu”, które znajdowało się za  miastem. Jak najszybciej mogła pobiegła do bramy miasta. Po paru minutach już tam była, i o dziwo nie było żadnych strzelców, czołgów i takich innych.

-Dziwne…  Myślałam, że całe miasto jest „osaczone” przez strzelców. –pomyślała. Po cichu wyszła przez bramę. Po za miastem rosła  piękna , zielona łąka. No, ale przecież trwa wojna więc niedługo wcale pięknie nie będzie. Mandy obejrzała się za siebie, żeby sprawdzić czy nikt jej nie obserwuje bądź śledzi. Na szczęście nikogo nie było, więc dziewczyna popędziła do pobliskiego lasu, w którym od 3 lat przebywała całe dni. Po chwili była już w lesie. Mandy uwielbiała przyrodę, zwierzęta, ale najbardziej – konie. Konie to była jej pasja, chociaż widziała je tylko parę razy, i nigdy nie odważyła się do nich podejść, po za jednym wyjątkiem kiedy Mandy podeszła do karego konia który woził bryczkę, pogłaskała go, ale woźnica na nią nakrzyczał i ją pogonił. Później dziewczyna już się nie zbliżała do koni. W lesie, w którym Mandy lubiła przebywać, ptaki ćwierkały, w wakacje były tutaj pyszne owoce leśnie. Las był długi  oraz duży i Mandy przez 3 lata nie odkryła wszystkich miejsc w tym lesie. To był bardzo tajemniczy, spokojny las, w którym każdy czuł się bezpiecznie.

        Mandy wędrowała leśną ścieżką. Wokół niej roiło się od zieleni, pełno było kwiatków, krzewów wszędzie były drzewa (jak to w każdym lesie), ptaki ćwierkały, a od czasu do czasu można było zauważyć jakieś zwierzę. Podczas spaceru, Mandy czuła, że ktoś za nią idzie i ją obserwuje, ale nie miała odwagi się obejrzeć, bo myślała, że to ktoś z wojska, ale po pewnym czasie odwróciła się, i zobaczyła pięknego karego, karego konia z lśniącą grzywą. Koń miał bardzo ładne niebieskie oczy, no i był ogierem. Nie był zbyt wielki. Mandy stała jak słup przyglądając się mu. Po pewnym czasie zrobiła ostrożny krok do przodu. Koń ani drgnął. Później zrobiła jeszcze jeden krok i powoli wyciągnęła rękę. Wtedy koń stanął dęba i pobiegł przed siebie. Na szczęście Mandy w porę odskoczyła, ale na jej nie szczęście wpadła w pokrzywy. Była cała poparzona. Była zła na siebie, że ten piękny kary koń uciekł. Westchnęła i szła dalej mając nadzieję, że znajdzie konia. Jak tak sobie szła, myślała nad imieniem dla konia. Długo myślała, ale w końcu wymyśliła.

-Będzie nazywać się Etos. –powiedziała sama do siebie. Po paru minutach chodzenia, Mandy usłyszała jakieś szelesty w krzakach. Nie wiedziała co to jest, ale udało jej się zobaczyć „coś” czarnego. Chciała to sprawdzić, ale ta istota już uciekła. Po dwóch minutach znowu coś usłyszała, tylko, że nic nie zobaczyła. Znowu po dwóch minutach coś usłyszała. Nie wytrzymała, i musiała rzucić się w krzaki, żeby sprawdzić co to takiego. W krzakach zobaczyła jakąś czarną nogę. Jak dziewczyna zobaczyła, że na końcu tej nogi jest kopyto, stwierdziła, że to koń a nawet może być to Etos. Biegła za koniem i coraz to niżej zbiegali. Po paru minutach Mandy zobaczyła całą postać konia, i tak jak myślała to był Etos. A kiedy wyszli z krzaków zobaczyła przepiękną zieloną polane, gdzie kwiatów było od groma, ptaki jeszcze bardziej ćwierkały, a na przeciwko Mandy i Etosa stało stado pięknych koni. Niektóre skubały trawkę, inne, czyli źrebaki, bawiły się beztrosko, inne się ganiały, a niektóre nawet spały. Mandy nie mogła uwierzyć w to co widzi. Była tak szczęśliwa. Chciała do nich podejść, ale kara klacz podniosła do góry łeb, popatrzyła na Mandy oraz Etosa groźnie, i zaczęła biec w ich kierunku.   Wtedy Etos się położył i popatrzył się na dziewczynkę swoimi niebieskimi oczami. Nie wiadomo jak, ale Mandy „wyczytała” z oczów Etosa, żeby na niego wsiadła. Szybko to zrobiła, wtedy koń się podniósł i pobiegł galopem w krzaki. „Ufff… - pomyślała Mandy – było blisko, a ta klacz pewnie by nam coś zrobiła…”.

         Kiedy znaleźli się na leśnej ścieżce, Etos zwolnił do stępa. Kiedy biegł galopem Mandy bardzo się bała, że spadnie. Na szczęście nie stało się to. Dziewczynka poklepała konia po szyi, i przytuliła się do niego a on zwolnił. Czuła się wspaniale gdy na nim siedziała. To było przyjemne uczucie. Po paru minutach Etos znowu się położył, a Mandy zrozumiała, że musi zejść. Nie wiedziała o co chodzi, ale gdy tylko koń się podniósł, uciekł w krzaki. Mandy była zdezorientowana, nie rozumiała tego. Miała nadzieję, że Etos się jeszcze zjawi, więc poszła dalej, a że się ściemniało, szukała miejsca na to, aby mogła się przespać.
 
Przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia! :PP I mówię od razu: nie wiem kiedy będzie 2 rozdział!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz