czwartek, 26 lutego 2015

Rysunki! :D

Hej!
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać moje rysunki ^-^ Rysowałam ze zdjęć z CSIO*** Sopot :D
Dzisiejsze:
 A te są bardzoooo stare (rysowane chyba w 2012 albo 2013):


Mam nadzieję, że się Wam podobają :)

sobota, 21 lutego 2015

"Czas wojny" rozdział 1

No hej.
Bardzo was przepraszam za tak długą nie obecność! :( No ale szkoła robi swoje.
Postanowiłam napisać drugie opowiadanie, bo poprzednie trochę  mi nie wyszło. Mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie, że tamtego opowiadania już nie będę pisać :P Ale pewnie te opowiadanie bardziej się wam spodoba ^^

      Był czwartek 31 sierpnia 1939 roku. To był ostatni dzień wakacji, i na zajutrz trzeba było iść do szkoły. Nie każdy lubił powrót do szkoły, ale dzieci wręcz uwielbiały, bo w końcu mogły się spotkać z przyjaciółmi i uczyć się czegoś nowego. Wszyscy byli już spakowani, książki już czekały w plecaku, piórniki, kredki, flamastry, ołówki i takie inne przybory szkolne były już zakupione. Wszyscy byli tak podekscytowani (szczególnie dzieci które szły po raz pierwszy do szkoły), że z trudem zdołali zasnąć. Ten dzień wydawał być się taki szczęśliwy, ale taki nie był.

     1 września nad ranem wybuchła II wojna światowa. Każdego człowieka który mieszkał w tym mieście zbudziły strzały, zrzucane bomby, wybuchy. Z początku nikt nie wiedział co się dzieję, ale później zorientowano się, że właśnie się rozpoczęła II wojna światowa. Wszyscy tatusiowie, mężowie którzy szkolili się do wojska byli gotowi bronić swoją ojczyznę. Mamy i dzieci nie wychodzili z domu, wszyscy schowali się w piwnicach cali roztrzęsieni ze strachu, schowani w jakimś koncie z nadzieją, że to tylko im się śni i zaraz się obudzą. Ale to nie był zły sen. To działo się naprawdę.

     Po ulicy miasta biegła jedenastoletnia dziewczynka która miała na imię Mandy. Miała niedługie, poszarpane, brzydkie brązowe włosy. Na sobie miała jakąś brzydką "sukienkę" w kolorze szaro-zielonym. Nie, tego nie da się nazwać sukienką, to była jakaś szata bądź szmata! Była okropnie brzydka. Mandy miała jedno oko zielone, a drugie brązowo-zielone. Twarz miała całą okaleczoną, brudną a z niektórych miejsc leciała nawet krew. Butów nie miała, chodziła na boso co wcale przyjemne nie było. Dziewczynka była sierotą, jej mama zmarła po porodzie a tata umarł jak miała 3 lata. Później trafiła do sierocińca, ale kiedy miała 9 lat go zlikwidowano i Mandy musiała wychowywać się na ulicy. Nie miała przyjaciół. Żyła w samotności, co było trudne. Teraz dziewczynka musiała się jakoś ukrywać przed strzelcami żeby przeżyć, ale gdzie znalazła jakąś kryjówkę to strzały ją od razu „znajdowały”. W końcu przypomniała sobie o „swoim miejscu”, które znajdowało się za  miastem. Jak najszybciej mogła pobiegła do bramy miasta. Po paru minutach już tam była, i o dziwo nie było żadnych strzelców, czołgów i takich innych.

-Dziwne…  Myślałam, że całe miasto jest „osaczone” przez strzelców. –pomyślała. Po cichu wyszła przez bramę. Po za miastem rosła  piękna , zielona łąka. No, ale przecież trwa wojna więc niedługo wcale pięknie nie będzie. Mandy obejrzała się za siebie, żeby sprawdzić czy nikt jej nie obserwuje bądź śledzi. Na szczęście nikogo nie było, więc dziewczyna popędziła do pobliskiego lasu, w którym od 3 lat przebywała całe dni. Po chwili była już w lesie. Mandy uwielbiała przyrodę, zwierzęta, ale najbardziej – konie. Konie to była jej pasja, chociaż widziała je tylko parę razy, i nigdy nie odważyła się do nich podejść, po za jednym wyjątkiem kiedy Mandy podeszła do karego konia który woził bryczkę, pogłaskała go, ale woźnica na nią nakrzyczał i ją pogonił. Później dziewczyna już się nie zbliżała do koni. W lesie, w którym Mandy lubiła przebywać, ptaki ćwierkały, w wakacje były tutaj pyszne owoce leśnie. Las był długi  oraz duży i Mandy przez 3 lata nie odkryła wszystkich miejsc w tym lesie. To był bardzo tajemniczy, spokojny las, w którym każdy czuł się bezpiecznie.

        Mandy wędrowała leśną ścieżką. Wokół niej roiło się od zieleni, pełno było kwiatków, krzewów wszędzie były drzewa (jak to w każdym lesie), ptaki ćwierkały, a od czasu do czasu można było zauważyć jakieś zwierzę. Podczas spaceru, Mandy czuła, że ktoś za nią idzie i ją obserwuje, ale nie miała odwagi się obejrzeć, bo myślała, że to ktoś z wojska, ale po pewnym czasie odwróciła się, i zobaczyła pięknego karego, karego konia z lśniącą grzywą. Koń miał bardzo ładne niebieskie oczy, no i był ogierem. Nie był zbyt wielki. Mandy stała jak słup przyglądając się mu. Po pewnym czasie zrobiła ostrożny krok do przodu. Koń ani drgnął. Później zrobiła jeszcze jeden krok i powoli wyciągnęła rękę. Wtedy koń stanął dęba i pobiegł przed siebie. Na szczęście Mandy w porę odskoczyła, ale na jej nie szczęście wpadła w pokrzywy. Była cała poparzona. Była zła na siebie, że ten piękny kary koń uciekł. Westchnęła i szła dalej mając nadzieję, że znajdzie konia. Jak tak sobie szła, myślała nad imieniem dla konia. Długo myślała, ale w końcu wymyśliła.

-Będzie nazywać się Etos. –powiedziała sama do siebie. Po paru minutach chodzenia, Mandy usłyszała jakieś szelesty w krzakach. Nie wiedziała co to jest, ale udało jej się zobaczyć „coś” czarnego. Chciała to sprawdzić, ale ta istota już uciekła. Po dwóch minutach znowu coś usłyszała, tylko, że nic nie zobaczyła. Znowu po dwóch minutach coś usłyszała. Nie wytrzymała, i musiała rzucić się w krzaki, żeby sprawdzić co to takiego. W krzakach zobaczyła jakąś czarną nogę. Jak dziewczyna zobaczyła, że na końcu tej nogi jest kopyto, stwierdziła, że to koń a nawet może być to Etos. Biegła za koniem i coraz to niżej zbiegali. Po paru minutach Mandy zobaczyła całą postać konia, i tak jak myślała to był Etos. A kiedy wyszli z krzaków zobaczyła przepiękną zieloną polane, gdzie kwiatów było od groma, ptaki jeszcze bardziej ćwierkały, a na przeciwko Mandy i Etosa stało stado pięknych koni. Niektóre skubały trawkę, inne, czyli źrebaki, bawiły się beztrosko, inne się ganiały, a niektóre nawet spały. Mandy nie mogła uwierzyć w to co widzi. Była tak szczęśliwa. Chciała do nich podejść, ale kara klacz podniosła do góry łeb, popatrzyła na Mandy oraz Etosa groźnie, i zaczęła biec w ich kierunku.   Wtedy Etos się położył i popatrzył się na dziewczynkę swoimi niebieskimi oczami. Nie wiadomo jak, ale Mandy „wyczytała” z oczów Etosa, żeby na niego wsiadła. Szybko to zrobiła, wtedy koń się podniósł i pobiegł galopem w krzaki. „Ufff… - pomyślała Mandy – było blisko, a ta klacz pewnie by nam coś zrobiła…”.

         Kiedy znaleźli się na leśnej ścieżce, Etos zwolnił do stępa. Kiedy biegł galopem Mandy bardzo się bała, że spadnie. Na szczęście nie stało się to. Dziewczynka poklepała konia po szyi, i przytuliła się do niego a on zwolnił. Czuła się wspaniale gdy na nim siedziała. To było przyjemne uczucie. Po paru minutach Etos znowu się położył, a Mandy zrozumiała, że musi zejść. Nie wiedziała o co chodzi, ale gdy tylko koń się podniósł, uciekł w krzaki. Mandy była zdezorientowana, nie rozumiała tego. Miała nadzieję, że Etos się jeszcze zjawi, więc poszła dalej, a że się ściemniało, szukała miejsca na to, aby mogła się przespać.
 
Przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia! :PP I mówię od razu: nie wiem kiedy będzie 2 rozdział!

wtorek, 26 sierpnia 2014

"Prawda" Rozdział I

Hej!
Sorry, że wczoraj nie napisałam tego posta, ale nie miałam czasu i grałam w moją nową grę XD No dobra to łapcie pierwszy rozdział "Prawdy"! 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Była sobota, na moim czerwonym zegarze wybiła ósma rano. Obudziłam się i spojrzałam przez okno. Cała wieś była pokryta lodowatym śniegiem, na dworze było jeszcze trochę ciemno, a z nieba padał gęsty śnieg. Miałam zamiar pojechać na przejażdżkę, chociaż wiedziałam, że teraz jest na to nie odpowiednia pogoda. Zeszłam na dół, ubrałam kozaki, ciepłą kurtkę i kask. Pobiegłam jak najszybciej do stadniny, a czarne buty zostawiały ślady na śniegu. Gdy byłam w pobliżu stajni, otworzyłam drzwi i usłyszałam parsknięcia i rżenia koni. Podeszłam do boksu Etosa, mojego gniadego konia. Pogłaskałam go po łbie i otworzyłam furtkę. Konik spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami a ja go wyprowadziłam. Poszłam po ogłowie, czaprak oraz  siodło i osiodłałam Etosa.  Wzięłam głęboki oddech i wsiadłam na wierzchowca. Śnieg zaczął mniej padać i było już trochę więcej widać. Ruszyłam konia do stępa i wjechaliśmy na zaśnieżoną polną drogę. Płatki śniegu wirowały mi przed oczami, a ja zaczęłam myśleć o mojej rodzinie nie patrząc gdzie jadę… Moja siostra, Marnie, wyjechała do Paryża, a ja mieszkam z matką która tylko pracuje w swojej firmie, i w ogóle ja ją nie interesuje. Mój tata zginął w wypadku samochodowym i bardzo żałuje że go nie ma…
Nagle mój koń zjechał na drogę, a ja zobaczyłam dwa jasne światła które się do nas zbliżały z dużą prędkością. Zlękłam się i chciałam zjechać na zaśnieżoną trawę, ale Etos stanął dęba i spadłam na asfalt i straciłam przytomność, a noga zaplątała mi się w strzemieniu… Koń zaczął biec cały przestraszony, ale na ulicy było bardzo ślisko i tak samo jak ja padł. Kierowca samochodu który zbliżał się do nas zauważył nas za późno i nie zdążył wyhamować.


Kiedy otworzyłam oczy i pierwszą rzeczą którą zobaczyłam był biały sufit. Obróciłam głowę i ujrzałam dużo maszyn podłączonych do mnie. Nie wiedziałam gdzie jestem, ale w pamięci nadal miałam świeży obraz wypadku. Nagle poczułam przeszywający ból na całym ciele… Po chwili zobaczyłam znaną mi osobę która siedziała przy moim łóżku. To była Marnie.
-Mandy! Myślałam że się już nigdy nie obudzisz… - powiedziała uszczęśliwiona.
-Marnie? Jestem w szpitalu…? – powiedziałam z bólem.
-Tak. Lekarze powiedzieli że miałaś bardzo dużo szczęścia że przeżyłaś, ale masz naprawdę dużo ran.
-Mama przyszła? – zapytałam smętnie, a siostra pokręciła przecząco głową.
-Mogłam się tego spodziewać… A Etos? Co się z nim stało?
Marnie milczała.
-Marnie! Powiesz mi?! – wykrztusiłam z siebie podnosząc ton.
-Mandy… Ja.. Nie wiem jak ci to powiedzieć...
-No mów! Mam prawo wiedzieć co się stało z moim koniem! – krzyknęłam i  aż pielęgniarka do nas przyszła żeby mnie uspokoić.
-Etos… On nie żyje. – powiedziała smutno moja siostra.
Nie mogłam uwierzyć w to co się stało… Mój koń nie żyje i to z mojej winy… Chciałabym cofnąć czas i nie iść do stajni, ale… wiem że to nie możliwe. Każdy popełnia błędy, a ja popełniłam największy w moim życiu. Nigdy sobie tego nie wybaczę…
-Oh, dlaczego byłam taka głupia! Etos to był mój największy przyjaciel… -powiedziałam zrozpaczona.
-Przykro mi, Mandy… - Marnie położyła swoją rękę na moim ramieniu, a kiedy już na nią nie patrzyłam, uśmiechnęła się pod nosem złośliwie.
***
Rany zagoiły się szybko, jednak wspomnienia z przeszłości nadal wracały, a każdej nocy w szpitalu miałam ten sam koszmar. Wyszłyśmy ze szpitala. Jednak jak wyszłam z budynku wszystko wydawało mi się inne i obce, jakbym dopiero po raz pierwszy tu była. Wsiadłam razem z Marnie do jej żółtego samochodu i ruszyłyśmy na ranczo. W czasie podróży nikt się nie odezwał, a ja patrzyłam w szybę na zaśnieżony krajobraz przypominając sobie wszystkie wspomnienia z tamtego dnia. Wydawało się że jazda samochodem trwa wieczność, jednak w końcu dotarliśmy, a ja przed oczami miałam obraz wypadku. Jak tylko wyszłam z samochodu, wpadłam do domu jak burza i ruszyłam do swojego pokoju kiedy widziałam, że Marnie chcę coś powiedzieć. Rzuciłam się na moje łóżko i wybuchłam płaczem. Po pięciu minutach moja siostra weszła do pokoju.
-Mandy… Ja wiem jak ci jest przykro i…
-A ty skąd możesz o tym wiedzieć?! Ty nigdy nie straciłaś nikogo bliskiego, a jak tata zginął w ogóle się tym nie przejmowałaś.- przerwała jej.
-Też mi było ciężko po jego śmierci, ciągle widziałam jego twarz i długo czasu minęło zanim się pozbierałam…
-Ja nocami nie mogłam spać i dniami płakałam. A teraz wynoś się z mojego pokoju! Oooo… właśnie! Nie pamiętasz, że masz swoją pracę i dom w Paryżu?! Tam jest twoje miejsce, a nie tu!– krzyknęłam rozzłoszczona, a Marnie wyszła bez słowa i trzasnęła drzwiami od mojego pokoju. Byłam na nią zła z niewiadomo jakich przyczyn, ponieważ wiedziałam że to nie ona była sprawcą wypadku, i że mojego konia nie zabiła. Chciałam już się zerwać z łóżka i zejść na dół kiedy mój telefon komórkowy zaczął „śpiewać” moją ulubioną piosenkę. Podeszłam do półki na której leżał i odebrałam telefon.
-Hej Mandy. I jak tam? – po drugiej stronie odezwała się moja najlepsza przyjaciółka Kamilla.
-Przecież wiesz, że nie jest mi łatwo. – bąknęłam
-Tak, wiem… Ale chciałabym się dowiedzieć kiedy przyjdziesz do szkoły?
-Dopiero wyszłam ze szpitala, a do gimnazjum na razie nie chcę mi się iść. – powiedziałam przewalając oczami – Ale jak chcesz to możesz do mnie przyjść. Jak będę już gotowa to może pojedziemy na przejażdżkę… - zaproponowałam.
-Ok! To może za tydzień w sobotę?
-Jasne. Chyba nic nie mam w ten dzień szczególnie ważego.
-No dobra to odezwij się do mnie jeszcze!
-Spoko. To do zobaczenia. – zakończyłam tą rozmowę i odłożyłam słuchawkę. Postanowiłam że zejdę na dół do Marnie. Muszę ją za to przeprosić, że na nią nakrzyczałam, chociaż tak naprawdę nie miałam na to ochoty.
Zeszłam na dół gdzie w salonie siedziała moja siostra czytająca książkę. Podeszłam do niej cicho, a ona podniosła na mnie wzrok.
-Czego chcesz? – bąknęła
-Chciałabym cię przeprosić. Nie powinnam tak się do ciebie odzywać. – starałam się aby to jak najlepiej wyszło i mieć to już za sobą.
-W sumie to moja wina, że weszłam do twojego pokoju. – Marnie uśmiechnęła się do mnie.
-Czyli nie jesteś na mnie zła?
-Nie, no co ty. Przecież jesteś moją siostrą.
- A tak w ogóle to kiedy wyjeżdżasz? – zapytałam z nadzieją, że zostanie bo ją jednak potrzebowałam. Nie chciałam być sama.
-Nie wiem. Muszę to przemyśleć. – odparła.
-Aha. No i w sobotę za tydzień przychodzi do mnie Kamilla.
-Ok. To twoja najlepsza przyjaciółka?
-Tak. A teraz wybacz bo muszę już iść. – pożegnałam ją i pobiegłam do stajni.
_____________________________________________________________________
I jak? :) Podobało się? Piszcie w komentarzach! 
Pa <3
                                                                                                   ~antola 

niedziela, 24 sierpnia 2014

Koniec obozu

Hej!
Wczoraj wróciłam z obozu :D Było po prostu świetnie! Za rok też bym tam chętnie pojechała :) Zrobiłam na szczęście zdjęcia, ale niestety nie mam z pokazu ujeżdżenia. Wychowawcy i instruktorzy byli bardzo mili, zabawni :D Bardzo polecam wam stadninę Iskrę, warto spędzić tam wakacje!
A teraz parę zdjęć koników :) xD


 Tośka, TURBO kucyk noszące moje imię ;) 


 Tu Arizona, na której nie miałam okazji pojeździć.









Mam więcej zdjęć, ale nie chcę ich pokazywać :P
Z tej stadniny najbardziej mi się podobał Wojtek. Bardzo miły, fajny i wygodny arabek :D
Zdjęcie pochodzi z http://www.stajniaiskra.pl/

Jeździłam na nim 3 razy i dobrze się słucha :)
Moim 2 ulubionym koniem była Filipinka. Tak jak Wojtek jest arabem tylko siwym ;) Niestety nie mam jej zdjęcia.
To chyba tyle, 1 rozdział mojej "książki" ukaże się na blogu jutro!
Paaa <3

czwartek, 14 sierpnia 2014

Obóz konny i nowe sztyblety oraz torba

Hej!
Wróciłam ze wsi tydzień wcześniej z czego bardzo się ciesze xd Nie miałam tam nic do roboty itp. Chcę wam powiedzieć, że 17 sierpnia jadę na obóz konny i wrócę 23 :) Szczerze, już nie mogę się doczekać! To mój pierwszy obóz konny ;) Stadnina do której jadę nazywa się "Iskra" i jest w woj. pomorskim czyli tam gdzie mieszkam. Poniżej znajdzie się link do strony:
KLIK!
A co do sztybletów... Dzisiaj byłam w "Decathlonie" i kupiłam gumowe sztyblety. Rozmiar 37. Nie mam ich zdjęcia, ale mam przykład ich z internetu.
Mam nadzieję że mi długo posłużą ;)
Co do torby, to kupiłam ją wcześniej na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Jest duża, ma jedną komorę i małą kieszonkę w środku. Torba naprawdę bardzo przydatna, a nadruk jaki na niej jest... Jest piękny <3

Zdjęcie również pochodzi z internetu.
Mam taką też informację o opowiadaniu. Napisałam już trochę i za 2 dni mogę dodać albo nawet jutro, bo muszę jeszcze dorzucić parę tekstów itp., ale to już nie dzisiaj ;)
To tyle na dzisiaj, pa!